niedziela, 4 maja 2014

Sezon burz

Plany majówkowe niestety nie wypaliły, postanowiłam nadrobić więc zaległości blogowe. Od dawna zapowiadałam, że dokładniej opiszę moje wrażenia po niektórych lekturach, ale zawsze brakowało mi czasu (czyt. chroniczne lenistwo). Jak już wspominałam, pierwszą przeczytaną przeze mnie książką w tym roku jest „Sezon burz” Andrzeja Sapkowskiego. Dostałam ją w prezencie urodzinowym od mojej najlepszej przyjaciółki Marty (której w tym miejscu jeszcze raz serdecznie dziękuję ;) ).



Pierwszy raz z sagą o Wiedźminie i jednocześnie z twórczością Sapkowskiego zetknęłam się około 2000 roku, czyli dość dawno temu. Świat Geralta oczarował mnie od pierwszych stron i urok ten nie osłabł przez lata. Muszę przyznać, że mimo ogromnej sympatii do serii i towarzyszących jej opowiadań, do Sezonu burz podeszłam nie tylko z ciekawością, ale również z pewną obawą. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że po wieloletniej przerwie Sapkowski wrócił do pisania o Geralcie, zastanawiałam się jednak, czy autor wpadł na ciekawy pomysł i książka jest owocem natchnienia, czy decyzja o ponownym podjęciu tematu zapadła pod presją zniecierpliwionych fanów, których grono niewątpliwie powiększyło się w ostatnich latach po ogromnym międzynarodowym sukcesie gry opartej na przygodach Wiedźmina.

Nie zamierzam udawać, że ta część wciągnęła i oczarowała mnie od pierwszych stron. Na początku byłam zdezorientowana, ponieważ okazało się, że nie jest to kontynuacja serii. Z ogromnym niepokojem śledziłam wydarzenia pierwszych rozdziałów, których akcja toczyła się jednowątkowo i bardzo spokojnie, co zdecydowanie nie jest cechą charakterystyczną powieści Sapkowskiego. Moje obawy rozwiały się jednak dość szybko, w miarę jak akcja nabiera rozpędu, książka wciąga coraz bardziej, a im bardziej się w nią zagłębiałam, tym trudniej się było od niej oderwać. Pomysł okazał się ciekawy, ale nie będę wdawać się w szczegóły, nie chciałabym nikomu popsuć lektury. Mocną stroną tej książki jest też fantastyczne poczucie humoru Sapkowskiego, szczególnie cytowane na początkach rozdziałów fragmenty z Pół wieku poezji Jaskra bardzo przypadły mi do gustu. Ogólnie Sezon burz czyta się bardzo przyjemnie i pewnie bawiłabym się jeszcze lepiej, gdybym nie miała tak dużych oczekiwań.

Niestety jedna rzecz jest rozczarowująca, na szczęście jest to sprawa najmniej istotna - okładka.Wiem, że nie należy oceniać książki po okładce i nie robię tego, jednak denerwujący jest  fakt, że farba ściera się z jej grzbietu już w momencie trzymania i po jednokrotnym czytaniu książka wygląda na intensywnie używaną. Zastanawiam się również, czy grafik tworzący ilustrację zamieszczoną na okładce jest fanem Lady Gagi, bo Geralt wygląda tak jakby pożyczył od niej jedną z peruk ;)

Czepiam się szczegółów, bo ciężko coś zarzucić treści, ale nie zamierzam bawić się w krytyka, nie przyznaję też gwiazdek, a książkę polecam serdecznie każdemu - nie tylko wiernym fanom Wiedźmina. Nie trzeba czytać całej serii, by zrozumieć Sezon burz, więc jest idealna również dla niewtajemniczonych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz