Pierwszy raz z sagą o Wiedźminie i jednocześnie z twórczością Sapkowskiego zetknęłam się około 2000 roku, czyli dość dawno temu. Świat Geralta oczarował mnie od pierwszych stron i urok ten nie osłabł przez lata. Muszę przyznać, że mimo ogromnej sympatii do serii i towarzyszących jej opowiadań, do Sezonu burz podeszłam nie tylko z ciekawością, ale również z pewną obawą. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że po wieloletniej przerwie Sapkowski wrócił do pisania o Geralcie, zastanawiałam się jednak, czy autor wpadł na ciekawy pomysł i książka jest owocem natchnienia, czy decyzja o ponownym podjęciu tematu zapadła pod presją zniecierpliwionych fanów, których grono niewątpliwie powiększyło się w ostatnich latach po ogromnym międzynarodowym sukcesie gry opartej na przygodach Wiedźmina.
Nie zamierzam udawać, że ta część wciągnęła i oczarowała mnie od pierwszych stron. Na początku byłam zdezorientowana, ponieważ okazało się, że nie jest to kontynuacja serii. Z ogromnym niepokojem śledziłam wydarzenia pierwszych rozdziałów, których akcja toczyła się jednowątkowo i bardzo spokojnie, co zdecydowanie nie jest cechą charakterystyczną powieści Sapkowskiego. Moje obawy rozwiały się jednak dość szybko, w miarę jak akcja nabiera rozpędu, książka wciąga coraz bardziej, a im bardziej się w nią zagłębiałam, tym trudniej się było od niej oderwać. Pomysł okazał się ciekawy, ale nie będę wdawać się w szczegóły, nie chciałabym nikomu popsuć lektury. Mocną stroną tej książki jest też fantastyczne poczucie humoru Sapkowskiego, szczególnie cytowane na początkach rozdziałów fragmenty z Pół wieku poezji Jaskra bardzo przypadły mi do gustu. Ogólnie Sezon burz czyta się bardzo przyjemnie i pewnie bawiłabym się jeszcze lepiej, gdybym nie miała tak dużych oczekiwań.
Niestety jedna rzecz jest rozczarowująca, na szczęście jest to sprawa najmniej istotna - okładka.Wiem, że nie należy oceniać książki po okładce i nie robię tego, jednak denerwujący jest fakt, że farba ściera się z jej grzbietu już w momencie trzymania i po jednokrotnym czytaniu książka wygląda na intensywnie używaną. Zastanawiam się również, czy grafik tworzący ilustrację zamieszczoną na okładce jest fanem Lady Gagi, bo Geralt wygląda tak jakby pożyczył od niej jedną z peruk ;)
Czepiam się szczegółów, bo ciężko coś zarzucić treści, ale nie zamierzam bawić się w krytyka, nie przyznaję też gwiazdek, a książkę polecam serdecznie każdemu - nie tylko wiernym fanom Wiedźmina. Nie trzeba czytać całej serii, by zrozumieć Sezon burz, więc jest idealna również dla niewtajemniczonych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz